Athos przemierzał karetą las.
- Ale tu duszno - narzekał, kiedy jechał.
Kiedy zrobiło się ciemno postanowił rozbić obóz. Gdy wreszcie zrobił sobie szałas, do jego "drzwi"zawitał nieznajomy.
- Kim ty jesteś! - krzyknął Athos chwytając za broń.
- Spokojnie, nazywam się d'Artagnan, a to mój giermek Planchet i nie szukamy kłopotów. Chcemy
tylko znaleźć miejsce do napojenia koni i samych siebie. Chcemy też się przespać. - powiedział spokojnie nieznajomy.
- W takim razie zapraszam do środka. - powiedział Athos wchodząc do szałasu.
D'Artagnan z Planchetem zsiedli z koni i wykonali polecenie. Po wejściu natychmiast jednocześnie
padli na siano i zasnęli. Następnego dnia Athos wstał bardzo wcześnie i poszedł na polowanie. Gdy wrócił zastał d'Artagana i Plancheta obok namiotu robiąc ognisko na upolowane zwierzę.
- Domyśliłem się gdzie idziesz - powiedział Planchet.
- No ja poszedłem na polowanie i upolowałem nam dzika. - powiedział z uśmiechem Athos.
- Mmmmm. Pycha! -westchnął d'Artagnan - Planchet go przyrządzi.
- No jak będzie gotowy to będzie palce lizać. - pochwalił się Planchet. - Chłopaki, za 20 minut będzie.
- Mam nadzieję - powiedział przymulony Athos.
- Szkoda, że tak długo - westchnął d'Artagnan.
20 minut później wszyscy siedzieli przy "stole", jedli i zachwycali się smakiem dzika.
- Ale pycha! Opłacało się tyle czekać - ciągle powtarzał d'Artagnan.
W końcu cała ekipa wyruszyła do Francji, gdyż to był ich główny cel.
Dawno pozostawili za sobą śpiew
ptaków. Dziewczyna prowadziła młodego Gaskończyka w głąb lasu.
Z początku droga była prosta, lecz im dalej zagłębiali się w
las, stawała się coraz bardziej kręta. W pewnym momencie gałęzie
zaczęły przeszkadzać im w dalszej wędrówce. Młoda dziewczyna
musiała świetnie znać okolicę, gdyż nie okazywała strachu.
Młody muszkieter, albo tak bardzo był w niej zakochany, albo był
tak głupi, szalony i odważny, aby nie zawrócić do bezpiecznego
miejsca.
W końcu śliczna niewiasta o długich blond włosach
przystanęła. Ukazał im się widok pięknej polany. Młody
muszkieter zdziwił się, że żaden dźwięk nie dochodził do jego
uszu, przez co wahał się: czy wejść, czy nie. Młoda kobieta
również była niepewna. Nagle usłyszeli trzask łamanej
gałęzi. Na polanę wbiegł jeleń. Był piękny, a jego widok nie zaskoczył dziewczyny. Raźno weszła na polanę, a dzielny
muszkieter podążył za nią.
-Co myślisz o służbie w Gwardii Pana des Essarts? - zapytała ukochana d'Artagnana.
- Wolałbym być muszkieterem, tak jak moi przyjaciele: Atos, Portos i Aramis – odpowiedział jej młody Gaskończyk.
- Czy podczas pobytu w Paryżu dorobiłeś się jakiś wrogów? - zapytała znienacka młodego mężczyznę Alana, gdyż tak nazywała się kochanka d'Artagnana.
-Tak! Jak się domyśliłaś? - młody bohater nie ukrywał zaskoczenia. - Ten człowiek to nikczemnik, a nazywa się Rochefort. To on podczas podróży ukradł mój list! - pieklił się młody mężczyzna. - To przez niego miałem stoczyć pojedynek z moimi późniejszymi przyjaciółmi – wykrzyczał d'Artagnan.
- Idę na spacer. Żegnaj. -
dopowiedziała dziewczyna, zostawiając młodego muszkietera sam na
sam z królem puszczy, który skubał trawę kilkanaście metrów od
chłopaka. - Zemszczę się na Twoim wrogu –
pomyślała, odchodząc.
***
Stworzono ją kilkadziesiąt
lat temu. Twórca jej był wybitnym artystą. Dziewczyna nie znała
jej historii. Znalazła ją przypadkiem na strychu karczmy, podczas
sprzątania. Kiedy założyła maskę na twarz, wiedziała, że stanie się
ważną częścią jej życia.
***
Tymczasem przed karczmą:
-Pan de Rochefort dziś przyjedzie
tą drogą około północy - opanowany głos zapewne należał do
dowódcy.
-Tak jest – uległy ton drugiego
wskazywał na niższy stopień.
-Muszę się pośpieszyć i zdobyć
szpadę, może okazać się bardzo przydatna – obaj nie zdający
sobie sprawy z tego mężczyźni byli podsłuchiwani przez młodą
kobietę.
***
W tym czasie zmęczony po całym dniu
Gaskończyk spał mocnym snem. Gdyby był czujniejszy, na pewno
zbudziłby się i uniemożliwił zamianę Alanie broni. Chłopak był
jednak na tyle zmęczony, że się nie obudził.
***
-Broń się de Rochefort
– pewny kobiecy głos zapowiadał zwycięstwo, kiedy pchnęła
szpadą celując prosto w serce, człowieka Kardynała.
-To ty... – zdziwił
się mężczyzna uskakując w bok.
Walka nie trwała długo
chwilę później hrabia zadał śmiertelne pchnięcie.
***
Czwórka przyjaciół
przybyła na miejsce niestety zbyt późno, znienawidzony wróg
d'Artagnana dawno odjechał. Muszkieterowie pochylili się nad
ciałem:
-Moja Alana... – łzy
pojawiły się na twarzy d'Artagnana.
-Pani de Chevreuse –
przeraził się Aramis.
-Hrabina de la Fere -
spokojna twarz Atosa nic nie wyrażała.
-Pani Coquenard. Mój
kuferek! - dokończył Portos!
Ktoś zjawił się znikąd i od razu zaciekawił muszkieterów. Był jak oni odważny, bohaterski i zawsze gotowy do walki. Jednak lubił mówić, a właściwie robił to cały czas i często pakował się w kłopoty. -Cześć d 'Artagnan!-głośno krzyknął Ktoś. -Cześć!- przyjacielsko odpowiedział mu d 'Artagnan.-Musimy pomóc Portosowi! Kardynał go porwał-dodał. -Oczywiście, że mu pomożemy- powiedział Ktoś i razem udali się do przyjaciela. Kiedy byli na miejscu, Ktoś zapytał: - Co mam robić? - Ciiiiii...- szepnął d' Artagnan- mogą nas zauważyć. Było już za późno, Kardynał zbliżał się do Ktosia i d' Artagnana. -Dobrze- powiedział szybko d' Artagnan- Ty uwolnisz Portosa, a ja będę walczył- wydał polecenie jak zawsze opanowany d' Artagnan. - Zgoda- powiedział wystraszony Ktoś. Po czym znalazł Portosa, a następnie uwolnił go. - Zadanie wykonane!-pochwalił się. - Dobra robota- przyznał pełny podziwu d' Artagnan. Następnie Ktoś jak zwykle coś zauważył. Patrzył w kierunku wielkiej, czarnej, błyszczącej i niesamowitej rzeczy, która swym wyglądem przypominała potężną rurę ciągniętą na olbrzymich kołach, a następnie zaciekawiony zapytał: -A co to jest? Nie czekał na odpowiedź i ruszył w upatrzone miejsce. d' Artagnan zorientował się, że Ktoś biegnie w kierunku armaty i chcąc go zatrzymać zaniepokojony wrzasnął: -Stój!Stój!Uważaj! Nie idź tam! To armata! Było jednak za późno. Armata wystrzeliła, a Ktoś... zginął. Jak potem się okazało poległ nie od kuli armatniej, lecz od miecza. Został zaatakowany przez ludzi Kardynała Richelieu.Muszkieterowie żałowali nowego kolegi. -Szkoda, on był fajny- smutno powiedział Portos. Następnie trzeba było pochować Ktosia. Muszkieterowie postanowili pochować go w tunelu, w którym będą go codziennie odwiedzać.
Było piękne ciepłe popołudnie. W tunelach pod Paryżem rozgrywała się dramatyczna scena.
-Będę tęsknił ukochana!- d'Artagnan powiedział ckliwym i ciepłym głosem do swej wybranki
Czarnowłosa Rossa spojrzała głęboko w jego piękne, błyszczące oczy. Zza swej błękitnej maski ledwo co mogła je dojrzeć.
-Ale ja nigdzie nie wyjeżdżam!?- krzyknęła zdziwiona i przerażona.
Znienacka zakochani usłyszeli dochodzące z głębi korytarza groźne i głębokie tupanie. Z ciemności wyłoniła się tajemnicza postać:
-Zostaw ją! Co ty robisz!? Ona jest moja!- krzyknął. Był to brzydki, jednooki Rochefat.
-Uważaj ukochana! Ktoś się do nas zbliża!- krzyknął przerażonym głosem d'Artagnan
-Co ty robisz z moją kobietą!?- wrzasnął zdenerwowany Rochefat
Rozzłoszczony Rochefat porwał Rosse na ręce. Zaczął uciekać z przerażoną kobietą w głąb korytarza. Jej długie, czarne jak smoła włosy powiewały na wietrze. Ciągle spadająca jej z twarzy błękitna maska przeszkadzała jej w złapaniu tchu.
D'Artagnan ruszył w pościg. Parę razy prawie przewróciłby się, ponieważ jego szabla wplątywała mu się pomiędzy nogi.
-Zostaw ją, ty łajdaku!!- wściekle i morderczo krzyczał d'Artagnan
Z głębi korytarza dochodził zrozpaczony głos bladej i sinej z przerażenia Rossy
-Ratuj ukochany!!
-Ha ha ha!!- śmiał się złowieszczo na cały korytarz Rochefat. Jego dudniące kroki rozbrzmiewały głośno odbijając się od kamiennych i wilgotnych ścian.
Po trzech stoczonych pojedynkach, d’Artagnan i Rochefort,
dawni wrogowie - zaprzyjaźnili się.
Wspólnie postanowili wypełnić trudną misję, aby po raz kolejny król uniknął
kłopotów.
Przyjaciele mieli wykraść list królowi i w tym celu spotkali
się w pokoju d’Artagnana, by obmyślić plan.
-Mam plan! - powiedział d'Artagnan
-Jaki? - zapytał Rochefort
-Ukradniemy list królowi. Musimy się tylko do tego dobrze przygotować - Odpowiedział d'Artagnan
-Zgoda - potwierdził Rochefort
Po kilku dniach d’Artagnan i Rochefort kupili na targu
potrzebny im sprzęt. Przygotowali maski i łopatę. Zabrali szpady i pieniądze,
gdyby musieli kogoś przekupić. Udało im także znaleźć klucze do zamku i kilku komnat,
w czym pomogły im śliczne służki. Młody gwardzista bał się, że i tak nie
wykradną pożądanego listu. Założyli maski i pełni lęku wyruszyli na wyprawę do
zamku.
-Musisz założyć maskę, by nas nikt nie rozpoznał - zaproponował d'Artagnan
-Dobrze - zgodził się jego kompan
Bohaterowie szli pod osłoną nocy, oglądając się często za
siebie. Wreszcie dotarli do zamku. Wciąż obawiali się o powodzenie planu. Udało
im się ominąć strażników i dojść do bramy.
-Tutaj. Musimy wejść tędy. Znam drogę do komnaty króla, gdzie najprawdopodobniej jest list - szepnął Rochefort
-To chodź szybko! Bądź ostrożny! - odrzekł d' Artagnan
D’Artagnan i jego wspólnik bez trudu dostali się do komnaty
króla. Zmęczony giermek spał pod drzwiami i ani drgnął. Kiedy weszli do środka,
zobaczyli ogromne łóżko, szafę, krzesło i stół. Przy ścianie stała skrzynia
zamknięta na klucz. Na szczęście w pokoju nie było nikogo, ale i tak musieli
być bardzo cicho i działać szybko.
-Tu na pewno schowany jest list - powiedział d'Artagnan wskazując ręką na skrzynię
-W takim razie ją otwórzmy - odpowiedział Rochefort wyciągając pęk kluczy
D’Artagnan i Rochefort otworzyli skrzynię. Dopasowanie
klucza nie zajęło im wiele czasu. Niestety – skrzynia była pusta. Wtedy
zorientowali się, że to pułapka…
-Co? Tam nic nie ma! - zdziwił się Rochefort
-To pułapka! - przestraszył się młodzieniec
W tej samej chwili dobiegł ich hałas z korytarza. D’Artagnan
chciał się ukryć, ale nie mógł znaleźć dobrej kryjówki. Okien też nie dało się
otworzyć. Obaj przerazili się. Rochefort
wydał z siebie pełen grozy jęk . Nagle, usłyszeli zgrzyt otwierających się drzwi
i do komnaty wszedł król. Okazało się, że władca trzymał w ręce list, którego
szukali.
-Jako król nakazuję wam stać! - rozkazał władca
-Każę was aresztować i wtrącić do lochu za włamanie się do mojego zamku i próbę kradzieży.
D’Artagnan i Rochefort zostali wtrąceni do zamkowego lochu. Stracili
maski i szpady. Obaj woleliby zginąć w walce. Nie wypełnili misji i zawiedli. Wiedzieli,
że mogą zostać w więzieniu na zawsze.
Następnego dnia stanęli przed obliczem króla. Ten spytał
ich, dlaczego chcieli wykraść list. Wytłumaczyli, że chcieli to zrobić dla
dobra kraju i króla. Władca wiedział, że ma do czynienia z ludźmi honoru i
zwrócił im wolność. Dużo później człowiek, który zlecił im tę misję, poinformował
przyjaciół, że król nigdy nie wysłał fatalnego listu.
Pewnego dnia d'Artagnan szedł drogą i zobaczył karetę, która się zatrzymała. Wyszedł z niej wściekły Rochefort.
-Gdzie jest Ludwik Bonjour miał oddać mi pieniądze - powiedział Rochefort
Hrabia przyjechał do niego, ponieważ nie oddał mu pieniędzy, które hrabia miał oddać Hrabiemu Baie.
Nagle Bonjour, też w nie dobrym humorze wyszedł.
-Oddaj mi pieniądze - wrzasnął Hrabia
-Nigdy!- krzyknął Bonjour
-A więc walcz! - odpowiedział Rochefort
Zaczęli walczyć, ale Ludwik nie mógł oddać mu pieniędzy pana Baie, a nawet nie chciał, bo je gdzieś zgubił. W tym samym czasie szalony koń zaczął gonić przerażonego d'Artagnana, a on schował się do mieszkania sprzedawcy owoców, pana Pomme, który nie zamknął mieszkania, bo klucz zostawił na stole, a on bardzo się śpieszył. Okazało się, że to właściciel domu ukradł pieniądze Ludwikowi i poszedł na targ oddać je panu Myrtille, ponieważ przegrał u niego w karty. Gdy muszkieter tam wszedł zobaczył psa i szybko wyszedł. Na szczęście koń już poszedł, bo Rochefort upuścił szpadę zawołał konia i uciekł. Po tym d'Artagnan poszedł do Ludwika zapytać go, czy potrzebuje pomocy, ale nie zdążył, bo nie wiadomo skąd wyjechał koń z Rochfortem i przejechał Ludwika.
-Haha- zaśmiał się Rochefort
Hrabia myślał, że odzyska pieniądze i zaczął się śmiać, ale pieniądze trafiły do Hiszpanii.