Ta dziewczyna, to ja - Julia. A ten starszy pan to Homer.
Jestem wnuczką Homera. Wraz z dziadkiem od wielu, wielu lat podróżujemy po całej Grecji. Nie wiem czy znacie mojego dziadka. Homer to bard, który opowiada ciekawe historie, a czasem nawet śpiewa je przy dźwiękach liry. Ja pomagam mu zapisywać wszystkie te historie, bo dziadek coraz słabiej widzi. Piszę pismem greckim takim jak to:
Od dziesięciu lat mieszkamy na piaszczystej plaży, otaczającej Morze Jońskie, w pobliżu miasta Troja. Popatrzcie na widok tego miasta.
Mamy mały domek, przy domku rozciąga się gaj oliwny, a wokół niego pasą się kozy, owce, konie i nawet jeden osioł.
Pewnego dnia , kiedy jak zwykle o poranku poszłam na plażę, żeby popływać w morzu, zobaczyłam jakieś dziwne postaci wyłaniające się z morza. Były to trzy osoby: dziewczyna i dwóch chłopców. W pierwszej chwili pomyślałam, że to olimpijscy bogowie, którzy, jak Afrodyta, urodzili się z piany morskiej, ale kiedy im się przyjrzałam, zauważyłam, że wyglądają jakoś inaczej. Niby ubrani w stroje z naszej epoki, ale zbyt nowe i zbyt czyste, jak na nasze czasy. Wyglądali sympatycznie , więc zbliżyłam się do nich i zapytałam :
- Kim jesteście i skąd się tu wzięliście. Czy może jesteście jakimiś bogami ?
- Nie, nie jesteśmy bogami. Przybyliśmy z odległej przyszłości - odezwała się dziewczynka speszonym głosem.
To dopiero mnie zaskoczyło, chyba bardziej niż to, że mogliby okazać się bogami.
- Z przyszłości ??????!!!!!- wykrzyknęłam - A po co tu przybyliście ?
- Chcielibyśmy zobaczyć wojnę trojańską, ale chyba się spóźniliśmy, bo tutaj panuje spokój - powiedział jeden z chłopców- A może trafiliśmy w inne miejsce, niż zaplanowaliśmy.
- Trafiliście dobrze, ale Greków już nie ma. Wczoraj jeszcze stały tu namioty żołnierzy, a dzisiaj jest pusto. Pozostał tylko ten dziwny koń, którego Grecy zostawili nie wiadomo po co. A tak w ogóle jak się nazywacie?
Dzieci przedstawiły się. Byli to Lilly, Magnus i Merlin. Byli bardzo smutni, bo nie mogli obejrzeć na własne oczy wojny trojańskiej. Postanowiłam więc zaprosić ich do naszego domku, by dziadek opowiedział im, najpiękniej jak potrafi, całą historię. Ruszyliśmy w stronę naszej siedziby, ale nie zdołaliśmy tam dojść, gdyż nagle na plaży, wokół konia, zaczęło się coś dziać. Byliśmy ciekawi co się dzieje, więc szybko zawróciliśmy i pobiegliśmy na plażę. Magnus biegł obok mnie i krzyknął, że ten koń jest ważny, bo coś tam o nim słyszał , ale nie pamięta co. Nie słuchaliśmy go , bo zrobiło się ciekawie. Z Troi przybywały tłumy ludzi, pojawił się sam król Priam, jego syn - książę Troi - Parys , a także piękna Helena. Lilly patrzyła na nich roziskrzonymi oczami i cały czas pytała mnie o wszystkich. " Kto to jest, jak się nazywa, co robi, gdzie mieszka ?" Cierpliwie odpowiadałam na wszystkie pytania.
Tłum zaczął oglądać konia, dotykać go i zastanawiać się, co to jest i gdzie są Grecy. Po krótkich dyskusjach uznali, że Grecy zmęczeni długą wojną odpłynęli , a jako dar dla bogów zostawili konia. Wreszcie mieszkańcy Troi, za zgodą króla, postanowili wciągnąć olbrzyma do miasta. Magnus, gdy się o tym dowiedział, szeptał :
- Nie wciągajcie konia , nie wciągajcie go, bo wiem, że to się źle skończy. Nie wiem dlaczego, ale pamiętam, że to zły pomysł".
Słowa Magnusa nagle głośno zabrzmiały na oświetlonej słońcem plaży . Wypowiedział je znany w Troi kapłan Apollina - - Laokoon. Gdy tylko usłyszał, że Trojanie próbują wciągnąć konia do miasta, wraz ze swoimi synami wybiegł z Troi i wrzeszczał jak opętany.
- Nie wciągajcie konia. On przyniesie nam śmierć - powtarzał.
I tu wydarzyło się coś przerażającego. Wszyscy zamarliśmy na widok, który ukazał się naszym oczom. Oto z błękitnych fal morza wyłoniły się trzy ogromne węże, skierowały się ku plaży i rzuciły się na Laokoona i jego synów.
Nikt nie ruszył im na pomoc, wszyscy zdrętwieli , a gady udusiły i pożarły kapłana w mgnieniu oka.
Wówczas inny kapłan powiedział, że Laokoona spotkała kara za kłamstwo i to dowód na to, że konia trzeba zabrać do Troi. Żołnierze przy użyciu machin wojennych wciągnęli konia do Troi, mieszkańcy miasta zaczęli świętować koniec wojny, a nasza czwórka stała na plaży osłupiała i niezdolna do wykonania żadnego ruchu. Pierwsza ocknęła się Lilly i powiedziała:
- To my już chyba wrócimy do naszych czasów, tam jest znacznie bezpieczniej. Szkoda, że nie zobaczyliśmy bohaterów wojny trojańskiej, ale to co zobaczyliśmy, zapamiętamy do końca życia.
Uważaj na siebie Julia, żyjesz w ciekawych , ale i niebezpiecznych czasach. Teraz i ja wyrwałam się z osłupienia i powiedziałam:
- Przykro mi, że nie zobaczyliście tego po co tu przybyliście z odległej przyszłości, ale może tam u Was, w przyszłości, są opowieści mojego dziadka o wojnie trojańskiej. Jeśli na nie natraficie ,przeczytajcie je i pomyślcie o mnie, bo to ja je spisywałam.
Dzieci pożegnały się ze mną i weszły do portalu , którym było Morze Jońskie, ja zaś wróciłam do dziadka, żeby opowiedzieć mu co się wydarzyło i spisać całą historię na glinianych tabliczkach.
W pracy wykazałaś się dobrą znajomością tematu. Czyta się to bardzo płynnie. Zdarzały się pojedynczy błędy, ale w żadnym stopniu nie wpływają one na ocenę tego naprawdę dobrego opowiadania. Dodatkowe ilustracje bardzo dobrze komponują się z całym tekstem.
OdpowiedzUsuńTwój post jest bardzo ciekawy i interesujący, wplotłaś w niego dużo bohaterów historycznych, i dodałaś pasujące do tematu ilustracje :) <3)~~
OdpowiedzUsuńDałaś tam dużo postaci historycznych co bardziej przeniosło czytelnika do tamtych czasów :) jesteś bardzo uzdolniona z J.polskiego, a Twoje posty na bloga zawsze mają jakiś sens, ilustracje bardzo dobrze dopasowałaś -Roksi
OdpowiedzUsuń