W tym roku, w czasie wakacji, odwiedziłam przepiękne miejsce - wyspę Hvar.
Pozwólcie, że przedstawię Wam moje krótkie sprawozdanie z tego wyjazdu.
Dnia 12 sierpnia 2016 roku, o godzinie 14:00, wyruszyłam samochodem z Katowic na swoją wakacyjną przygodę. Następnego dnia o godzinie 7:00 dotarłam do miejscowości o nazwie Split. Tutaj czekała mnie pierwsza atrakcja w postaci przeprawy promem na "Lawendową wyspę'' ( w tym miejscu muszę dodać, że Hvar nazywana jest "lawendową wyspą" ze względu na sadzoną tam masowo lawendę, która jest jednym z głównych źródeł dochodów wyspy.)
Przeprawa promem trwała około dwóch godzin, podczas których mogłam podziwiać piękne widoki. Z promu zeszłam w miejscowości Hvar, która jest stolicą wyspy i nosi taką samą nazwę jak wyspa. Niestety nie mogłam zwiedzić tej miejscowości, ponieważ czekał mnie kolejny etap podróży-dojazd do miasta Vrboska, w którym znajdował się mój hotel. Około godziny 14:00 zakwaterowałam się w hotelu i rozpoczęłam swój wakacyjny relaks, który miał trwać dziesięć dni. Były to dni pełne aktywnego wypoczynku .
Przede wszystkim odpoczywałam opalając się nad Adriatykiem oraz pływając i nurkując w lazurowych wodach morza. Oprócz tego grałam w minigolfa, ping-ponga, jeździłam na rowerze, dużo spacerowałam. Podczas moich spacerów zwiedziłam dwa miasta wyspy- Jelsę i Vrboską. Szczególnie spodobała mi się Vrboska, która nazywana jest "Małą Wenecją".
"Mała Wenecja"- Vrboska
Jest to mała turystyczna miejscowość, która została założona i wybudowana w XV wieku. Zabudowa miasteczka to typowe śródziemnomorskie budownictwo z wąskimi uliczkami, niewielkimi starymi domami z elementami gotyku, renesansu i baroku, z licznymi budynkami sakralnymi, ale także z luksusowymi willami. Zwiedziłam tutaj: kościół św. Piotra (najstarszy kościół na wyspie Hvar z 1331 roku), kościół św. Lovrinaca z XV wieku, kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny ( zbudowany w 1575 roku), który powstał jako twierdza w czasie najazdów tureckich, a także Kościół św. Rocha (pochodzący z XVI wieku).
Kościół św. Rocha
Szczególnie malowniczym elementem miasteczka wydała mi się przepiękna wysepka, połączona z lądem mostami, z powodu których Vrboska nazywana jest "Małą Wenecją".
mosty w "Małej Wenecji"
Całe miasto ze wszystkich stron okalają lasy piniowe, co sprawia, że w powietrzu unosi się piękny i świeży zapach.
Vrboską odwiedzałam codziennie nie tylko po to by podziwiać zabytki, ale także, aby zaopatrzyć się w pamiątki i zjeść przepyszne lody.
Jestem zachwycona urokiem tego maleńkiego miasteczka.
Moim zdaniem jest to miejsce przeznaczone dla wszystkich tych, którzy w wakacje potrzebują ciszy i spokojnego, ale i aktywnego wypoczynku w przepięknym otoczeniu.
Moja przygoda z wyspą Hvar zakończyła się 24 sierpnia. Wówczas musiałam spakować walizki i powrócić do domu. Pociechę dla mnie stanowił fakt, że w drodze powrotnej mogłam znowu podziwiać z promu skaliste wybrzeże Adriatku i przepiękne krajobrazy.
Myślę, że to nie było moje ostatnie spotkanie z wyspą Hvar!
Julia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz