Narrator: Magnus
Minęły 53 minuty i siedem sekund. Mogliśmy
wreszcie wyjść z tunelu. Kręciło mi się w głowie, ciarki przechodziły mi po
plecach, serce biło jak oszalałe. Chciałem wracać… Ciekawość jednak zwyciężyła.
Okazało się, że jestem na piaszczystej plaży. Czułem
dotyk wiatru wiejącego od morza. W oddali widać było bramę prowadząca do Troi,
umieszczona była pomiędzy dwoma pasami potężnych murów obronnych - zewnętrznych
i wewnętrznych. Po prawej stronie dostrzegłem monumentalne wieże oraz świątynię
Ateny, otoczoną kolumnami w stylu doryckim. Po lewej zauważyłem w oddali
sylwetki pasterzy. Pomyślałem, że chciałbym na chwilę znaleźć się w gaju
oliwnym albo skosztować słodkich winogron. Może są tu gdzieś blisko.
Lilly zawołała:
- Patrzcie, to Grecy podpływają! Widzę Achillesa i jego armię! Jest też
Odyseusz!
Odpowiedziałem:
- Musimy się schować. Merlin, nagrywaj to kamerą.
- Dobrze, tylko przypomnij mi jak się ją włącza-
odpowiedział Merlin.
Ukryliśmy się w świątyni. Okazało się, że nie ma z nami
Lilly. Została porwana przez Achillesa. Nie wiedzieliśmy, jak jej pomóc.
Poprosiłem Merlina, by coś wyczarował:
- Może ogromnego pająka, który ugryzie Achillesa w stopę
– zaproponował.
- Nie cierpię pająków, lepiej coś innego… -
odpowiedziałem.
- Może ogromny klown? – wymyślał dalej Merlin.
- Lilly boi się klownów… Może lepiej robota albo
mechanicznego konia trojańskiego – zaproponowałem.
Merlin wyczarował konia, jakiego Trojanie nigdy nie
widzieli. Był zrobiony ze stali, lśnił w słońcu. Jego wnętrze wypełniały
najnowocześniejsze komputery. Zostały zaprogramowane do ratowania Lilly. Nie
mieliśmy za wiele czasu. Achilles chciał złożyć Lilly w ofierze Hadesowi.
Naszym sprzymierzeńcem okazał się Hektor, który odwrócił
uwagę Achillesa. Zaczął opowiadać o swojej odwadze i niezwykłych
umiejętnościach posługiwania się mieczem. Mogliśmy w tym czasie wprowadzić
naszego stalowego konia.
Achilles był tak zaskoczony, że bez chwili zastanowienia
oddał nam Lilly.
Byliśmy szczęśliwi, że znów jesteśmy razem. Ukryliśmy się
w naszym niezwykłym komputerowym koniu. Na ukrytych ekranach monitorów
oglądaliśmy bitwę Greków z Trojanami. Nigdy nie czułem większych emocji. Było
lepiej niż w kinie.
Moja mama pewnie
powiedziałaby: „To nie jest film dla dzieci, zbyt wiele w nim brutalnych i
krwawych scen”. I faktycznie - nigdy nie widziałem tylu zabitych, rannych.
Pierwszy raz zobaczyłem łuki z drewna, wzmacniane rogiem i kawałkami ścięgien,
włócznie, miecze.
Merlin utrwalał
wszystko na komputerach, żeby Albert mógł potem wszystko zobaczyć. Wiedzieliśmy, że to będzie niezwykły materiał
na naszą pracę na historię. Wojna trojańska toczyła się przecież na naszych oczach…
Jakub
Jakub
Bardzo podoba mi się Twoja historia. Wprowadziłeś tam świat w teraźniejszości, co mi się bardzo spodobało -Roxi
OdpowiedzUsuń