Stawiki znajdują się blisko mojej szkoły, dlatego już po kilku minutach byłam na miejscu razem z resztą grupy. Najpierw nauczyciele kazali nam stworzyć kilkuosobowe zespoły. Wtedy dobrałam się wspólnie z moimi koleżankami w pięcioosobową drużynę. Tego dnia, Julka z mojej klasy, a za razem z mojego zespołu, miała przy sobie plastikowe figurki smoków i stąd wziął się pomysł na nazwę. Pamiętam, że ktoś zasugerował - „Nazwijmy się Smoki”. Mnie również spodobał się ten pomysł.
Później, kiedy miałyśmy już nazwę, zgłosiłam się razem z resztą dziewczyn do nauczycieli po zadania. Wyzwania polegały między innymi na mierzeniu kroków, obliczaniu pola trawnika, poszukiwaniu różnych gatunków roślin, głównie drzew. Rozwiązując zadania, biegałam, kucałam czasem trochę musiałam się nagimnastykować, aby osiągnąć sukces. Choć był to przyjemny, słoneczny dzień, namęczyłam się, ponieważ „nasza baza” była często daleko od miejsca wykonywania „questów.” Około godziny dwunastej zakończyłam wykonywanie zadań, bo usłyszałam - „Koniec czasu.” Ponieważ nauczyciele byli zadowoleni z naszej pracy pozwolili dokonać nam wyboru. Mogłam zdecydować, czy zostanę i zagram w piłkę, czy pójdę do McDonalda. Wybrałam drugą wersję, ponieważ chciałam być z moją klasą. Wyprawę zakończyłam powrotem do szkoły blisko godziny trzynastej. Pod szkołą czekała na mnie moja mama.
Chociaż nie udało nam się rozwiązać wszystkich zadań przygotowanych przez nauczycieli, byłam zadowolona z osiągniętego efektu. Spędziłam czas na świeżym powietrzu razem z moimi kolegami i koleżankami i sporo się nauczyłam o przyrodzie i pracy w grupie. Spodobał mi się pomysł uczenia się w taki sposób. Dodatkową niespodziankę sprawiła mi piękna, słoneczna pogoda ładniejsza i cieplejsza niż w inne dni kwietnia.
Weronika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz